… mówiąc o księżycu, Leopardi dobrze wiedział, o czym mówi.
Italo Calvino, Lekkość, przeł. A. Wasilewska
Płaską, izometryczną mapę świata zastąpiła nienormalna topografia, w której Shannon leży bliżej Katowic niż Brukseli, Fuerteventury czy Madrytu. We Francji Ryanair latał do Beauvais i Carcassonne. Czy były to dwa szczególnie turystyczne kierunki? Czy też stawały się turystyczne tylko dlatego, że zostały wybrane przez Ryanair?
Michel Houellebecq, Mapa i terytorium, przeł. B. Geppert
Mówiąc o Europie, nie czuję się jak Leopardi. A jednocześnie – jak większość osób urodzonych w Polsce w latach 80. XX wieku – wiem, na czym polega Europa i jak działa. To może jedyne pytania, na jakie da się odpowiedzieć, nie popadając ani w patos, ani w popłoch. Nie – czym ona jest, lecz co z nami robi. Podobnie można dziś pisać o sztuce – odsuwając pytanie o jej istotę, przemyśliwać różne jej implikacje.
Dla mnie, jedną z najbardziej oczywistych, narzucających się konsekwencji istnienia Europy jest jej tradycja literacka. Przepastna i niewyczerpana, mieszcząca w sobie teksty ekstatyczne i lakoniczne, nihilistyczne i interwencyjne, banalne i surrealne. Niemożliwa do opanowania – o czym wiadomo przynajmniej od czasu Encyclopédie ou dictionnaire raisonné des sciences, des arts et des métiers, od zawsze – w obu znaczeniach słowa „opanować”.
Równie szybko przychodzi do głowy inny skutek istnienia wspólnoty czy pewnej całości europejskiej – to, co można nazwać nową topografią. Tę „nową Europę” zwiedziłam, jak wielu podobnych do mnie turystek i turystów, latając Ryanairem i jeżdżąc Flixbusem, zazwyczaj sama, pozbawiona obaw i większych pieniędzy, wyposażona w ciekawość, aplikację z mapką i niewielkie stypendium. Nie wydaje mi się, żeby nowa topografia, wyrysowana przez tanich przewoźników i polski akces do Unii, zasługiwała na miano „nienormalnej”, jak chciałby Houellebecq. Dzięki podróżom urealniło się to, o czym wcześniej czytałam, i zmaterializowało to, o czym później pisałam.
Choć regularnie dochodzą nas krytyczne głosy, ba! całe publikacje, na temat masowości turystyki i migracji, także tej zarobkowej – nie umiem inaczej niż optymistycznie spojrzeć na tę post-schengenowską sieć fizycznych powiązań pomiędzy miastami i miasteczkami. Potwierdzam: tak, Shannon leży bliżej Katowic niż Madrytu. I co najmniej na gruncie geografii – jest to prawda.